Drugiego dnia celem było obejrzenie na spokojnie wąwozu Asbyrgi a później jeziora Myvatn.
Kemping w Asbyrgi jest bardzo fajny - ma czyste (i ciepłe!) sanitariaty. Oprócz stacji benzynowej, wszystkomającego sklepu jest tam mini centrum turystyczne, w którym można się wypytać o wszystko. Dzięki temu trafiłem do Hljóðaklettar (czyli “głośne klify”).
To miejsce gdzie rzeka wypłukała luźny materiał skalny z krateru wulkanu
Całe miejsce jest bardzo ciekawe. Nie udało mi się wszędzie dojść ale to co widziałem było super.
Wokół pozostałości kominów lawowych.
Dalej droga 861 prowadziła do Dettifoss ale z drugiej strony
Nie zdecydowałem się z której strony wyglądał fajniej…
Dalej droga nr 1 prowadziła do regionu dużej aktywności wulkanicznej - Námafjall.
Takie miejsca w Islandii są zwykle na uskoku czyli miejscu styku dwóch płyt kontynentalnych. Dużo się między nimi dzieje…
Doszedłem do wniosku, że najładniejsze części Islandii są właśnie na uskoku.
Wszystko przypomina połączenie Marsa z Księżycem.
Prosto z drogi wchodzi się pomiędzy syczące kominy wulkaniczne.
Wokół roztacza się jajeczny smród siarkowodoru i sączy para wodna
Widoki - nieziemskie
Zaraz za przełęczą wjeżdża się w rejon jeziora Myvatn
To ciekawe miejsce gdzie zielona natura powoli odzyskuje swoje miejsce od wulkanów. Jezioro jest intensywnie niebieskie, zbocza soczyście zielone a wszystko przetykane wulkanicznymi skałami pumeksowymi.
Dalej droga nie była zbyt ciekawa. Nie było już tutaj miejsc wulkanicznych - jedynie kilka wodospadów, na przykład Goðafoss
Na koniec podjechałem trochę dalej (mijając Akureyri) tak aby znaleźć się jak najbliżej początku drogi przez interior. Ale o tym w następnym odcinku ;)
Dzień wyglądał na mapie tak:
Filmik z tych miejsc:
Islandia 2015 - dzień po dniu
- Planowanie Islandii
- Dni 1 i 2 - dojazd do Danii
- Dzień 3 i 4 - na promie
- Dzień 5 - do Asbyrgi
- Dzień 6 - północ
- Dzień 7 - przez interior
- Dzień 8 - środek
- Dzień 9 - południe
- Dzień 10 - południowy-wschód
- Dzień 11 - do wulkanu!