Pierwszy dzień na wyspie był dniem na rozgrzewkę i potwierdzeniem, że mój sprzęt daje tutaj radę.
Prom przypłynął do Seyðisfjörður 12 sierpnia około 8 rano. Na miejscu standardowa islandzka pogoda - 8C, pochmurno i siąpiło. We wiosce nie ma absolutnie nic do roboty:
Jeśli ktoś planuje coś kupić na miejscu to znacznie lepiej wygląda następna wioska: Egilsstaðir. Z ciekawostek to na stacji benzynowej na skrzyżowaniu drogi 92 i 1nki można za darmo umyć motocykl. Po kilku dniach na szutrze umycie bagaży i sprzętu to fajna sprawa.
Na miejscu wybrałem z bankomatu 5000 ISK. Myślałem że to jakoś okropnie dużo ale okazało się że 150zł :) W sklepie komputerowym koło tej stacji benzynowej w Egilsstaðir kupiłem kartę internetową (ok. 8€ za 1GB). Po włożeniu do sticka USB i ruterka na linuksie wielkości pudełka do zapałek mogłem wreszcie zaskajpować do domu.
Pierwsze 2h upłynęły mi na czyszczeniu kuchenki benzynowej. Używałem jej prawie dwa lata i akurat teraz mnie zaskoczyła. Właściwie to dobiłem ją wlewając trochę zanieczyszczone paliwo. Na szczęście na telefonie miałem wgrany manual także wyczytałem co trzeba rozkręcić w takiej sytuacji. Bez manual byłoby ciężko…
Później jechałem zgodnie z planem drogami: nr 1 do 917:
Tam po raz pierwszy wjechałem na szuterki. Na nogach miałem TKC-80 (przód) i Heidenau K60. Przejechałem na nich całość wyprawy i sprawdziły się idealnie. Na asfalcie spokojnie 120km/h (tak do 140 było stabilnie) a na szutrze przelotowo 80 nawet do 100km/h.
Po pewnym czasie droga zaczęła się wić i wypiętrzać:
To jest najwyżej położona droga w Islandii:
Jednocześnie jest bardzo dostępna - w sam raz na rozgrzewkę i sprawdzenie sprzętu
Widoczki fajne
Pogoda zrobiła się naprawdę fajna
Po przejechaniu przełęczy, przez Vopnafjörður, drogą 85 wróciłem do jedynki.
Tankowałem na praktycznie każdej stacji benzynowej. Odległości pomiędzy stacjami, np. na północy, potrafią przekraczać 150km co przy moim zasięgu (220km w terenie) sprawiały że miałem dużo przerw :)
Cel na dzisiaj był dojechać do Askji. Jak się okazało totalnie nieosiągalny. Dojechałem do skrzyżowania z drogą 864 i decydowałem jechać dalej na północ. Zmiana temperatury (po 32 stopniowych upałach w Polsce) na 6-8C wysysała siły. Do tego akurat tego dnia był bardzo silny wiatr - podmuchy z każdej strony potrafiły przesunąć motocykl o metr w prawo albo w lewo. Zwykle wiało też z przodu i musiałem wręcz leżeć na kierownicy z tyłkiem na baku - inaczej nawalały mnie mięśnie pleców od wciskania się w przód. Wszystko wynagradzały widoki takie jak ten:
Droga 864 jest dość długim (70km) odcinkiem szutru z charakterystyczną tarką. Wybija zęby :) Ruch jest spory. Ruch jest spory bo w samym środku drogi przez nic leży Dettifoss
Jedzie się przez “nic” ale to nic po pierwsze bardzo się kurzy a po drugie wygląda księżycowo
Dzień zakończyłem na kempingu w Asbyrgi
Wiatr był taki że zupełnie zagłuszał co mówiłem (lepiej wyłączcie dźwięk :) Chciałem pokazać klimat pierwszego kempingu - słoneczko i obiadek po … dniu!
Dzień na mapie wyglądał tak:
Islandia 2015 - dzień po dniu
- Planowanie Islandii
- Dni 1 i 2 - dojazd do Danii
- Dzień 3 i 4 - na promie
- Dzień 5 - do Asbyrgi
- Dzień 6 - północ
- Dzień 7 - przez interior
- Dzień 8 - środek
- Dzień 9 - południe
- Dzień 10 - południowy-wschód
- Dzień 11 - do wulkanu!